Strach przed oceną

Czy Ty też masz ten problem?

Chciałam dzisiaj dotknąć jednego z fundamentalnych problemów, leżących u podstaw niepowodzeń szkolnych. Możemy go nawet rozciągnąć dużo szerzej, to prawdopodobnie fundamentalny życiowy problem większości ludzi. Czy Ty też go masz?

Strach przed oceną

Bardzo często mamy z czymś trudność, nie robimy czegoś nie dlatego, że obiektywnie nie jesteśmy w stanie. Nie podejmujemy nawet próby, bo BOIMY się. Boimy się porażki, tego, że nam się nie uda, że jesteśmy niewystarczający, gorsi od innych, głupsi. Co więcej – tak głęboko ukrywamy swój strach, że brak działań tłumaczymy sobie zupełnie innymi przyczynami, często szukamy ich poza sobą. My jesteśmy ok, to zadanie jest dziwne, nie da nas. Odwracamy głowę, nerwowo się śmiejemy, zmieniamy temat.

Dzwonią do mnie zaniepokojeni rodzice, mówią o znaczących problemach w szkole, przyprowadzają dziecko na konsultację, a z rozmowy z dzieckiem wynika, że problemu nie ma. Zazwyczaj w takiej sytuacji wystarczy zrobić jedną prostą rzecz. Dać dziecku trudne zadanie do wykonania. Reakcje są różne – pojawia się protest, ucieczka, próba zagadania, deprecjonowanie zadania (podważanie jego sensu, logiki), czasem występuje bladość twarzy, pot na czole. Są też łzy. A to wszystko zazwyczaj dzieje się jeszcze PRZED dokładnym zapoznaniem się z zadaniem. Te osoby z góry zakładają, że sobie nie poradzą, że na pewno pójdzie im źle. Dlaczego tak robią?

Być może pomyślisz, że to oczywiste, pewnie mają ku temu jakieś powody, jakieś złe doświadczenia. Przecież nikt nie lubi przegrywać, każdy chciałby, żeby mu się zawsze udawało, chciałby czuć się mądry. A jeśli powiem Ci, że to wcale nie jest oczywiste? Że ludzie, którzy popełniają błędy, ponoszą porażki i nie raz w życiu przegrali, wcale nie są głupi, nie muszą czuć się gorsi od innych i ba – mają wielką szansę, aby w końcu zwyciężyć, aby odnieść sukces? Zgodzisz się ze mną? Więc dlaczego wciąż boimy się porażki?

Pewnie podejrzewasz, że może mieć to związek z krytyką. Ktoś wypominał nam błędy i teraz się ich boimy. Ktoś porównał nas z kimś lepszym i teraz nie chcemy stanąć do walki. Dużo w tym racji, jednak prawda jest dużo bardziej zaskakująca. Szkodliwe są bowiem nie tylko złe oceny, ale bycie bombardowanym wszelkimi ocenami – także tymi dobrymi. Bo dobrą ocenę dostajemy tylko wtedy, gdy zrobimy coś dobrze. A czy człowiek może ZAWSZE robić wszystko dobrze?

Już niemowlę zaczynamy uzależniać od dobrych ocen, stosując je jako pochwałę, docenienie, zauważenie. Najczęstsza droga jest taka, że „chwalimy” w dziecku wszystko – pięknie je, pięknie wygląda, pięknie się bawi, pięknie raczkuje. Potem wspaniale uczy się chodzić, zaczyna rysować – zachwycamy się najgorszym bazgrołem. Wszystko robi pięknie, aż do momentu kiedy podrośnie na tyle, że przychodzi konieczność obiektywnej oceny jego poczynań. Krytyka zaczyna się pojawiać, gdy dziecko zachowuje się niezgodnie z oczekiwaniami.

Ale prawdziwy przeskok następuje na przełomie przedszkola i szkoły, kiedy dziecko MUSI wejść na pewien poziom rozwoju i jest pod tym kątem sprawdzane. Oczywiście nie każdy rozwija się zgodnie z tabelkami, nie trudno dostrzec, że inni są za coś chwaleni, a ja nie. Dziecko nie rozumie dlaczego znika zachwyt nad nim. Uzależnienie od pozytywnej oceny daje o sobie znać – strach przed tym, że nie zostanę pochwalony jest równie silny, jak strach, że zostanę skrytykowany.

Od tego momentu dziecko robi wszystko, aby zdobyć dobrą ocenę. Stara się jak może, a niedocenienie jego starań jest źródłem potężnej frustracji, która ujawnia się np. w postaci agresji, lub powoduje coraz większą bierność i brak pewności siebie. O ile w przedszkolu nauczyciele często jeszcze dbają, aby dzieci czuły się choć trochę docenione, to już od 1 klasy wkraczamy do bram piekieł.

W dużej klasie nauczyciel zazwyczaj nie ma możliwości czuwania nad indywidualnym procesem rozwoju każdego ucznia – wobec wszystkich ma takie same oczekiwania, a ocenianie aktualnego poziomu wiedzy i umiejętności jest najbardziej ekonomicznym sposobem kontrolowania procesu nauczania. Rzadko który nauczyciel zastanawia się jaką uczeń rzeczywiście przeszedł drogę do uzyskania danej oceny. Normą jest porównywanie wyników różnych uczniów i patrzenie na każdego w kontekście klasy. Sami uczniowie, przesiąknięci systemem wszechobecnej oceny i porównań, nieustannie siebie nawzajem oceniają i porównują. Jest to dla nich źródłem ogromnego stresu.

Pracując z grupami młodzieży nie mogłam się nadziwić z jaką łatwością przychodzi im rzucanie negatywnych ocen w kierunku swoich przyjaciół, jak bardzo zamiast się skupić na swoim wyniku i swoim rozwoju, interesuje ich jak wypadli na tle grupy. Próbują podnieść swoją samoocenę poprzez wytknięcie komuś błędu. To nieustanna walka, niesamowicie obciążająca psychicznie. W głowie mają tylko jedno – muszę być najlepszy, lub chociaż lepszy od innych. Gdy coś pójdzie im źle, jest to powód do samobiczowania się.

Wróćmy teraz do ucznia z problemami w nauce, który nie podejmuje próby rozwiązania trudnego zadania, bo jest przekonany, że mu się nie uda. W jego głowie nie istnieje opcja „Poćwiczę, popróbuję, pomęczę swój mózg, w końcu mi się uda.”. On myśli „Matko, nic nie rozumiem, wyjdzie, że jestem głupi, nie chcę być źle oceniony.”. I po prostu nie chce nic zrobić. Próbując zachować twarz (przed samym sobą i innymi) mówi, że zadanie jest idiotyczne, sprawdzian za trudny, dzień zły. Gdy kolejnym razem może – stara się uniknąć podobnej sytuacji. Nie podejmuje próby, aby nie narazić się na porażkę.

Życiowe credo takiego ucznia mogłoby brzmieć mniej więcej tak: „Liczy się tylko dobra ocena. Jeśli nie umiem czegoś na dobrą ocenę lepiej się tego nie podejmować. Nie można narażać się na otrzymanie złej oceny.”

Gdy taki uczeń dostaje jedynkę ze sprawdzianu jest nią tak przytłoczony, że nawet nie przychodzi mu do głowy, że może się tego materiału nauczyć lepiej. Gdy nadchodzi kolejny sprawdzian – paraliżuje go strach, że znów się nie uda, że mimo wysiłku coś mu jednak nie wyjdzie, że znów będzie źle. Przyczepia sobie łatkę – jestem słaby z matmy, nie znam się na komputerach, nie umiem szybko biegać, boję się rozmawiać z ludźmi. I tak żyje, nie zastanawiając się już nad tym.

Masz dziecko z problemami w nauce, które nie chce ćwiczyć i próbować, ucieka od pracy, nie wierzy we własne możliwości? Co możesz w takiej sytuacji zrobić? Napiszę na razie krótko w punktach:

  • Przede wszystkim przestań oceniać – zamiast tego wspieraj dziecko w dążeniu do celu
  • Spróbuj zrozumieć i zaakceptować – emocje, obawy, niedoskonałości, cele inne, niż Twoje
  • Chwal i zauważaj proces, próby i starania, a nie tylko sam efekt.
  • Daj szansę na samodzielne zauważenie i naprawienie błędów.
  • Pokazuj, że błędy są czymś normalnym w drodze do sukcesu. Prawie nic nigdy nie wychodzi za pierwszym razem.
  • Zamiast suchego „dobrze” lub „źle” opisuj i nazywaj działania i rezultaty
  • Nie nagradzaj i nie każ – wspieraj motywację wewnętrzną, która buduje się wtedy, gdy dziecko samo chce osiągnąć jakiś cel – dla własnej korzyści i satysfakcji, a nie z powodu nagrody, czy strachu przed karą

Ciekawe? Podziel się!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa w celach statystycznych plików cookie zapisywanych w Twojej przeglądarce.
Zgoda